26 maja 2014

Surowo - wegański witarianizm

QUO VADIS?




Od pierwszego stycznia roku pańskiego 2014 postanowiłem zrobić dalszy krok w odżywianiu i zacząłem się odżywiać wyłącznie surowymi produktami czyli takimi, które nie są poddane obróbce termicznej powyżej 42'C. 

Tym sposobem zorientowałem się, że jak do tej pory będąc tylko "weganinem" mogłem jeszcze kilka półek w przeciętnym markecie odwiedzić, tak obecnie pozostało mi naprawdę wąskie spektrum produktów możliwych do kupienia w komercyjnym przybytku przeważnie obcego kapitału. 

Postanowiłem spróbować tej diety nie ze względu na to by stać się odmieńcem wśród towarzystwa, bo niestety takie są fakty. Gdziekolwiek wspominamy o tym co spożywamy wywołujemy dziwne reakcje u ludzi pod postacią szczególnie wielkiego zdziwienia - jak można żyć nie gotując, nie jedząc mięsa, produktów mącznych(chleba), produktów mlecznych, słodyczy, ciast, jajek, makaronów itd.

Na taki rodzaj diety przeszedłem świadomie pragnąc sprawdzić na samym sobie ile jest prawdy w kolejnych kłamstwach, które serwuje nam ten piękny system(życie) zbudowane na glinianych nogach kolosalnego kapitalizmu utopionego w zupie demokracji skutecznie narzucanej przez media i inne tego typu "ogłupiacze".



Nic więc dziwnego, że póki co odżywiając się wyłącznie warzywami, owocami, orzechami, nasionami, kiełkami żyjemy, pracujemy i chyba miewamy się dobrze, wbrew temu co by pragnęli "lekarze". Co w takim razie zyskujemy dzięki takiej a nie innej diecie. Przede wszystkim odciążyliśmy nasz układ pokarmowy oczyszczając go skutecznie z każdym następnym dniem w którym nie dołożyliśmy do "pieca" czegoś upieczonego, ugotowanego a szczególnie pochodzenia zwierzęcego - gdyż ten rodzaj aminokwasów nie może służyć jako prawidłowy budulec ludzkiego organizmu. Tą kwestię jednak mało kto rozumie i nie szczególnie mi zależy na tym by ją tłumaczyć. 


Kto chce ten zrozumie a ten kto będzie uparcie twierdził, iż mięso czyli "gnijący trup" to właściwy pokarm, aby utrzymać ludzki organizm w należytym zdrowiu - niech objada się zgodnie z własnym sumieniem i rozumowaniem.

Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć tylko tyle, mój organizm na pewno przeszedł wielką "rewolucję" bowiem moje dotychczasowe życie obfitujące w imprezowy, konsumpcyjny styl bycia wyniszczyło w skutek własnej niewiedzy dość solidnie moje wnętrze co z reguły organizm obrazuje na zewnątrz. Szczególną oznaką "zaśmiecania" mojego organizmu były problemy skórne, które rzekomo są naturalne w okresie dojrzewania u każdego nastolatka. No jasne tylko nikt nie zwraca uwagi na fakt, że wraz z dojrzewaniem nastolatka zmienia się jego dieta, przybywa trochę produktów uzależniających, jak również wzmaga się u przeciętnego dojrzewającego młodego człowieka STRES.

Stres to dziwne zjawisko, nie do końca mogę je zdefiniować. Jestem jednak w 100% pewien, że stres może mieć niesamowicie szybkie, destruktywne efekty na zarówno organizm ludzki jak i na całe życie człowieka. Więc w moim młodym życiu stres i niewłaściwe odżywianie doprowadziło mój organizm do takiego stopnia w którym ja osobiście miałem już tego wszystkiego dosyć a jedyną pomocą jaką otrzymywałem to sięganie do mojej kieszeni przez wszystkich, którzy na ludzkiej chorobie zarabiają. Czy to tylko drobne sumy, czy też miliardowe kwoty na rzecz karteli farmaceutycznych.

Nie pomaga żaden lekarz, ani lek. Kiedy ciągle wykupujesz i próbujesz przeróżne lekarstwa - te z kolei tylko maskują chorobę - nie lecząc jej przyczyn tylko hamując jej objawy. Czemu większości ludzi to nie dziwi? Chorób przybywa, ludzie umierają coraz młodziej, lekarstwa drożeją, co druga reklama w telewizji to lekarstwo z kolei pozostałe to promowane produkty wywołujące owe choroby.

Tak hipnotyzowany osobnik spędzający sporo czasu przed odbiornikiem telewizyjnym nie wie, iż został skutecznie zrobiony w przysłowiowego konia. Że to wszystko w około to taka fajna gra w której niestety większość ludzi uczestniczy i nie zdaje sobie sprawy, że utkwiliśmy na własne życzenie chyba w największej zbrodni pod postacią "ukrytego ludobójstwa" za sprawą pseudo-żywności reklamowanej często i gęsto w urządzeniu będącym dzisiaj złodziejem czasu zwanego niegdyś telewizorem.



Odżywiamy się surowo już  piąty miesiąc, może nie jest to w pełni 100% surowo bo osobiście lubię eksperymentować i zdarzyło mi się np. spróbować pewnych produktów ugotowanych na "parze" w bambusowym parowarze(fajna sprawa polecam). Bądź też nieraz skusiliśmy się na słodkość pod postacią gorzkiej czekolady, czy paskudnych chipsów solonych, albo prażonych solonych pistacji.  Szybko jednak uświadamiamy sobie jakie to jest obrzydliwie niedobre - bo trochę jakby martwe i kompletnie nie pasujące do naturalnych, smacznych przekąsek na które zasługuje żyjąca jednostka jaką jest człowiek. 

Martwe zdegradowane, przetworzone pokarmy nie stanowią dobrego paliwa dla ludzkiego organizmu, który tętni życiem. Eksperymentując na sobie samym stwierdzam jedno, na pewno najem się jabłkami, bananami warzywami i czuję się wówczas pełny energii i ciało wygląda zdrowo(to są fakty jakie obserwuję). Wcześniej myślałem, że bez chleba, ziemniaka gotowanego czy mięsa człowiek nie może być silnym i zdrowym. Wmawiali mi to wszyscy od czasu jak pamięciom sięgam, obecnie wiem jedno - to kolejne WIELKIE KŁAMSTWO. A jego celem jest jakżeby inaczej wyzysk i degradacja gatunku ludzkiego. 

Ktoś powie - popadł człowiek w paranoje i odbiło mu do głowy. Może i odstaję od przeciętności, ale póki co wychodzę na tym rewelacyjnie dobrze i doskonale wiem w jakim kierunku zmierzam dążąc do celu jaki sobie wspólnie z Olą wyznaczyliśmy. 


Jeszcze nie tak dawno temu piekliśmy z Olą  swój własny "zdrowy" chleb i był on o niebo lepszy od tradycyjnego kupowanego w sklepie jakikolwiek by to nie był gatunek i tak był gorszy od tego wypieczonego w prostym piecu na swojskim zakwasie, przez siebie samego bądź osobę bliską naszemu sercu. Ludzie chyba zapomnieli o pewnym składniku którego nie można kupić a niegdyś on był dodawany do praktycznie każdej potrawy, czyniąc z niej zdrowszy produkt aniżeli kupujemy obecnie codziennie w tanich sklepach, które pod polską nazwą dumnie się reklamują wciskają klientom tandetne produkty.

Tym magicznym składnikiem jest "miłość" ... dziwi mnie obecny stan rzeczy, kiedy matka(ciężko mi to słowo dzisiaj zrozumieć) podaje swojemu dziecku kompletnie bezwartościowego batonika, trupa w Mcburgerze, hektolitry szkodliwego mleka i innych tego typu świństw co nie mają nic wspólnego z wartościowym produktem będącym właściwym paliwem dla naszego ciała i umysłu, szczególnie kiedy chodzi o młody organizm nie potrafiący się bronić ani przed narzuconą z góry wiarą, ani też przed zachodnim już obecnie stylem życia. 

Ten styl życia wywodzący się głównie zza oceanu nie przyniósł nam niestety nic dobrego, rozejrzyjmy się w około, zastanówmy się nad przeszłością i tym dokąd zmierzamy czyniąc te same kroki co upadające obecnie USA czy sama UE do której z wielką dumą przystąpiliśmy.

Kiedyś matka potrafiła wyczarować pyszną, prostą kolację(może i było to mięso, jajka itd) ale ten posiłek był przygotowany jej rękami, często z lokalnych produktów i jeśli już ugotowany to w garnku a nie mikrofali. Temat kuchenek mikrofalowych i zdegradowanego przezeń pożywienia zostawiam dla szczególnie zainteresowanych, jest to kolejny fenomenalny gwóźdź do trumny. Dzisiaj przeciętna matka wpada do sklepu kupuje to co można zrobić szybko i byle smacznie.

 Jaki popyt taka podaż, więc mamy tym sposobem sporo produktów typu "danie w 5 minut" wystarczy zalać wodą i wstawić na 5 minut do mikrofali. Przecież wyścig szczurów trwa a wypada za tym wszystkim nadążać, bowiem nikt nie chce pozostać w tyle z "gorszym" samochodem, mało modnym ubraniem, człowiek musi gonić przecież za luksusem najlepiej siedmiu gwiazdek w sercu Dubaju. Czy to są właśnie nasze marzenia i główny cel w życiu?



Dokąd zmierzamy? Co pozostawimy następnym pokoleniom? Czy może ludzkość jednak sama dąży do destrukcji kompletnie tego nieświadoma? Czy ten marsz w zbiorowej nieświadomości to już ostatnie tchnienie naszej egzystencji?



Zatem czy ten młody organizm, ukochane dziecko - kochającej matki po dawce takiego dziwactwa jak "błyskawiczne kotleciki w chrupiącej panierce " składających się głównie z  niewiadomych elementów zaczynających się w większości na literkę "e" podgrzanych w super szybkiej kuchence mikrofalowej, może pozyskać cokolwiek wartościowego z tej sztucznie stworzonej chemicznej brei mającej na celu jedynie zapewnić korzyść majątkową wobec producenta? Konsumentowi pozostaje tylko kulawe zdrowie i ubytek w portfelu, ale system ma na to lekarstwo są nim np. Banki oraz Służba Zdrowia. A ty człowieku pracuj i płać i "MEMENTO MORII"



Czy ludzie zdają sobie sprawę z faktu jak wielkie istnieje podobieństwo między hemoglobiną a chlorofilem? To nie żaden przypadek, iż budowa zarówno hemoglobiny jak i chlorofilu jest niemalże identyczna. Dlaczego ludzie wybrali jednak padlinę w dodatku "spaloną" w ogniu i tym rodzajem gnijącego pokarmu wypychają swoje żołądki?

Dlaczego ludzie dziwią się temu, że chorujemy coraz częściej, stajemy się otyli, słabi i kompletnie pozbawieni sensu życia? Celem staje się jedynie dobro materialne pod postacią czegoś co można kupić a to i tak się nudzi już po krótkim czasie, stając się kolejnym zbytecznym elementem lądującym w śmieciach - chwilowa radość po zakupach ulatnia się niczym kamfora i znów człowiek pragnie czegoś więcej a rynek i producenci nie śpią.




Trochę to życie ludzkie straciło na wartości i chyba człowiek zaczął kroczyć niewłaściwą drogą. 


Czy zatem myślenie człowieka zmienia się wraz ze zmianą diety? Czy może jest odwrotnie i to zmiana diety ma wpływ na nasze myślenie?



pozdrawiam serdecznie



5 komentarzy:

  1. Jak ty prosto i zrozumiale te mądrości napisałeś :) Jednak dla zwykłego człowieka nie jest to takie proste, sama przez 3 lata byłam kiedyś wegetarianką z powodów etycznych, jednak nie skończyło się to zbyt dobrze dla mojego organizmu. Miałam zwyczajnie zbyt mało wiedzy ;) Teraz od czasu do czasu jem mięso, jak i mleko, sery, jaja i miód. Jednak muszą być dobrej jakości, najlepiej z małych gospodarstw (ale to nie zawsze jest możliwość), bo mnie normalnie odrzuca i za nic nie smakują produkty napakowane chemią albo zwyczajnie nieświeże. Przynajmniej tyle mi zostało po epizodzie wegetariańskim, znaczy wyraźnie smak mi się poprawił ;) W najbliższym czasie planuję powrót do takiej diety, jednak już bardziej rozsądnie. I jak się rożnych ludzi dopytuję o ich dietę, to tylko z tego względu, aby z pierwszej ręki mieć informacje co dobrze jeść i w jakich ilościach, aby zdrowo było i zaspokoiło wszystkie potrzeby organizmu. Chętnie bym zobaczyła Wasze przykładowe dzienne menu ;) Pozdrawiam i powodzenia życzę w dalszym zdrowym odżywianiu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. # Jednak dla zwykłego człowieka nie jest to takie proste, sama przez 3 lata byłam kiedyś wegetarianką z powodów etycznych, jednak nie skończyło się to zbyt dobrze dla mojego organizmu. Miałam zwyczajnie zbyt mało wiedzy ;) #

      Jestem ciekaw kilku szczegółów, mianowicie dlaczego "nie skończyło się to zbyt dobrze" ... dla twojego organizmu. Jakie zjawisko spowodowało, że ze względów etycznych postanowiłaś odrzucić jedzenie martwych zwierząt?


      #Przynajmniej tyle mi zostało po epizodzie wegetariańskim, znaczy wyraźnie smak mi się poprawił ;) #

      Osobiście po zmianie diety na tą, która służy mi obecnie, wszystkie zmysły uległy znacznej poprawie. Szczególnie te, które wcześniej coś skutecznie otępiało. Mam na myśli zmysł smaku i węchu, te bowiem obecnie zaskakują mnie swą wrażliwością. Podobno wyeliminowanie z diety sacharozy "cukier biały" (C12H22O11) oraz soli kuchennej (NaCl) powoduje że nasz zmysł smaku zaczyna działać prawidłowo.


      #W najbliższym czasie planuję powrót do takiej diety, jednak już bardziej rozsądnie.#

      Życzę z całego serca, aby pożywienie było lekarstwem a lekarstwo pożywieniem. W końcu to nic trudnego, kiedy to natura obfituje we wszystko co ludzki organizm do zdrowego i radosnego życia potrzebuje.

      #... I jak się rożnych ludzi dopytuję o ich dietę, to tylko z tego względu, aby z pierwszej ręki mieć informacje co dobrze jeść i w jakich ilościach, aby zdrowo było i zaspokoiło wszystkie potrzeby organizmu#

      Myślę, że w pierwszej kolejności trzeba "słuchać" własnego organizmu. Bowiem to on z reguły potrafi podpowiedzieć czego mu brakuje. Z drugiej strony z własnej autopsji wiem, że organizm potrafi też być oszukany przez "obcego", albo obcych zasiedlających nasz organizm w skutek niewłaściwej diety.

      Wówczas nasze wybory nie zawsze muszą być trafne w kwestii pokarmu po jaki w danej chwili sięgamy będąc skuszeni tym wewnętrznym głosem. Bo skoro alkoholikowi wewnętrzny głos podpowiada "weź kup kolejną flaszkę" to oczywiście nie głos natury tylko konsumpcyjnej pułapki.

      #Chętnie bym zobaczyła Wasze przykładowe dzienne menu ;) Pozdrawiam i powodzenia życzę w dalszym zdrowym odżywianiu :)#

      Z chęcią się taką informacją podzielę i opiszę pokrótce w być może kolejnej notce.


      pozdrawiam serdecznie


      Usuń
  2. Miałem tak samo jak Kuro Neko - 5 lat wegetarianizmu trochę mnie nadwyrężyło i dokładnie z tego samego powodu - brak wiedzy. Teraz z powrotem, po 2 latach przerwy wróciłem do wegetarianizmu i na wakacjach chce zacząć weganizm. Własciwie to jem tylko jajka z produktów zwierzęcych. Uważam, że jak się nie ma przykładu w najbliższym otoczeniu, to bardzo trudno zaplanować sobie rozsądną diete. Teraz już wiem, że na jesieni musze sobie np. załatwić 10 kg orzechów włoskich, bo mi bardzo odpowiadają, smakują i sycą. Ale jak nie masz wiedzy, czy doświadczenia, to góra w styczniu kończy Ci się źródło dobrych i smacznych orzechów i nie wiesz, czym masz je zastąpić. To tylko jeden przykład a przecież można by przytoczyć dużo więcej.
    Jak jest ze świadomością ludzi ? Wydaje mi się ze naprawde nieźle. Zobacz, system, o którym piszesz, oparty na pieniądzu trwa już parę tysięcy lat. I mało kto umiał się przebić do szerszych mas z treściami, które poruszasz. A tutaj przez 15 lat internetu w Polsce to wszystko jest OGÓLNIE DOSTĘPNE - każdy może o tym, poczytać, obejrzeć itp A przecież to dopiero 15 lat - co to jest w skali tych paru tysięcy ? Moim zdaniem jest dobrze, jednak nie można oczekiwać, że cały ten kształtowany od tysięcy lat obraz runie w ciągu jednego pokolenia. Wszystko zależy od tych, którzy mają świadomość jego zakłamania. Im bardziej uda nam się zmienić swoje życie, tak by być przykładem dla tych co chcą ale nie wiedzą jak, tym lepiej. I z perspektywy swojego zycia myślę, że im bardziej robisz swoje tym łatwiej akceptujesz wybory innych, tym mniej Cię one ranią w przypadku bliższych osób i drażnią w przypadku "matki karmiącej dziecko z mikrofalówki" Albo inaczej, im bardziej jestes w haromonii ze sobą, tym mniej pompujesz ego, a właśnie ego stwarza porównania. Matka z natury chce najlepiej dla swego dziecka, ale co z tego kiedy nie ma właściwego obrazu dookoła siebie ? Brak akceptacji dla jej poczynań, czy "stawianie ją przed sądem" nic nie zmieni. Można, moim zdaniem, stworzyć inny obraz, który z czasem stanie się silniejszy od tego destruktywnego. I Anastazja Wam bliska o tym mówiła i Vadim w trochę inny sposób w Transerfingu.
    Trzymam kciuki za Was i życzę powodzenia w drodze do Nowej Ziemi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. # 5 lat wegetarianizmu trochę mnie nadwyrężyło i dokładnie z tego samego powodu - brak wiedzy. #

      Co mam rozumieć pod pojęciem "nadwyrężyło"?

      #Uważam, że jak się nie ma przykładu w najbliższym otoczeniu, to bardzo trudno zaplanować sobie rozsądną diete.#

      Trochę to dziwne, człowiek nie potrafi sobie zaplanować odmiennej diety niż ta przyjęta w otoczeniu a powodem tego jest chyba tylko strach przed utratą zdrowia. Z kolei człowiek w ogóle nie ma obaw o swoje zdrowie, kiedy zajada się słonymi, smażonymi chipsami popijając piwem do tego popalając papierosa a na domiar wszystkiego obje się kupą cukru pod postacią ciastek, batoników itp. Czy to jest właściwa dieta? Wygląda na to, że przysłowie "żryjmy gówno miliardy much nie może się mylić" jest ciągle żywe i priorytetowe w umysłach współczesnego społeczeństwa.

      #Jak jest ze świadomością ludzi ? Wydaje mi się ze naprawde nieźle. Zobacz, system, o którym piszesz, oparty na pieniądzu trwa już parę tysięcy lat. I mało kto umiał się przebić do szerszych mas z treściami, które poruszasz.#

      Tak naprawdę to ja nie mam pojęcia długo to już trwa, w mojej świadomości ten dla mnie nie zrozumiały system budził podejrzenie już od młodych lat. Wówczas na proste pytania nie uzyskiwałem odpowiedzi, albo odpowiedzi typu "bo tak jest", "tak być musi". Czasem odpowiedzi były ciekawsze typu "jak chcesz inaczej to spróbuj sam to zmienić". Więc zacząłem szukać a że do kościoła chodziłem i w głowie echem odbijały mi się słowa "Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam" to po dzień dzisiejszy się nie poddałem.





      Usuń
    2. (część druga komentarza - kod html nie dopuszcza więcej niż ~4000 znaków)


      #A tutaj przez 15 lat internetu w Polsce to wszystko jest OGÓLNIE DOSTĘPNE - każdy może o tym, poczytać, obejrzeć itp A przecież to dopiero 15 lat - co to jest w skali tych paru tysięcy ?#

      Miałem to szczęście urodzić się w takim a nie innym miejscu i w takiej, nie innej rodzinie. Ojciec zafascynowany technicznymi nowościami lat 80-tych sprezentował nam dość szybko komputer. Było to ATARI 65XE dzięki któremu zrozumiałem, że ta skrzynka mimo iż niby taka wspaniała to bez programu(instrukcji) napisanego w języku "BASIC" przez samego człowieka jest kompletnie bezużyteczna w przeciwieństwie do np. małego kotka, który instrukcje ma niejako wdrukowane a zwiemy to instynktem.

      Początki internetu też doskonale pamiętam, modem 54kbps zajęta linia telefoniczna i odliczanie impulsów, co by rachunek nie był zbyt wysoki. Tylko kto w tamtych czasach mógł podejrzewać, że to wszystko w około to tylko PUŁAPKA?

      #Moim zdaniem jest dobrze, jednak nie można oczekiwać, że cały ten kształtowany od tysięcy lat obraz runie w ciągu jednego pokolenia. Wszystko zależy od tych, którzy mają świadomość jego zakłamania. Im bardziej uda nam się zmienić swoje życie, tak by być przykładem dla tych co chcą ale nie wiedzą jak, tym lepiej. I z perspektywy swojego zycia myślę, że im bardziej robisz swoje tym łatwiej akceptujesz wybory innych, tym mniej Cię one ranią w przypadku bliższych osób i drażnią w przypadku "matki karmiącej dziecko z mikrofalówki" Albo inaczej, im bardziej jestes w haromonii ze sobą, tym mniej pompujesz ego, a właśnie ego stwarza porównania.#

      Pod tymi słowami podpisuję się obiema rękami. Owszem jest dobrze, ale życzmy sobie aby było jeszcze lepiej. Tutaj w Holandii istnieje pewnego rodzaju harmonia między ludźmi, społeczeństwo stanowi niejako jedność. Mimo że żyją w komercyjnym świecie, systemie ustawionym na zyski to im się żyje dobrze, bowiem standard życia pozwala na to wszystko o czym w Polsce można sobie tylko pomarzyć. Dlatego tutaj człowiek nie szuka drzwi, aby wyjść z tej pułapki bo czego tu człowiekowi może brakować? Nawet mnie w tym drogim mieście stać na praktycznie wszystko a jeszcze do kraju mam zamiar przywieźć pieniądze na zakup ziemi.

      #Można, moim zdaniem, stworzyć inny obraz, który z czasem stanie się silniejszy od tego destruktywnego. I Anastazja Wam bliska o tym mówiła i Vadim w trochę inny sposób w Transerfingu.#

      Właśnie taki obraz mamy zamiar stworzyć, całkiem możliwe że w Polsce już wiele osób tworzy tego typu piękne skrawki ziemi na których harmonia człowieka z naturą doskonale współgra wypełniając całą przestrzeń miłością. Miłość to najpotężniejsza energia tego wszechświata, szkoda że tak mało osób to jeszcze rozumie.

      #Trzymam kciuki za Was i życzę powodzenia w drodze do Nowej Ziemi :)#

      Dziękujemy serdecznie za ciepłe słowa i pozytywne życzenia, oby jak najszybciej na nowej ziemi a wówczas praktyczna wiedza będzie przekuta w prawdziwy obraz, którym się chętnie będziemy dzielić z każdym tym kto również pragnie żyć w miłości, zdrowiu, harmonii i to w zasadzie kompletnie za darmo.

      Warunkiem jest posiadanie własnego gruntu :-)

      pozdrawiam serdecznie

      Usuń